Powered By Blogger

poniedziałek, 24 listopada 2008

w Dolinie Muminkow nastala mgla...

...i wcale nie spowodowana Buka, chociaz kto ja tam wie, pewnie czai sie miedzy Sierra Madre Oriental i czycha na biednych ludzi, ktorzy przy opuszczaniu swoich i tak nie wystarczajaco cieplych domkow opuszczaja takze swoj mozg i nie zaopatruja sie w rekawiczki, szaliki i cokolwiek, co sprawi ,ze pocuzjesz sie lepiej. Ja ganiam po miescie w poszukiwaniu rekawiczek, ktorych jednak znalezc jakos nie moge. Wiesci dlugo nie bylo, a owszem, jest o czym pisac. Wiele jednak spraw jest natury prywatnej i nieco (nieco?) niezrozumialej dla prawie kazdego, wiec lepiej opuscimy, to co opuscimy. Moj jezyk polski sie pogarsza, nie zwracajcie uwagi na nieskladnie, niegramatnie i ogolnie na wszystkie 'nie'. Za tydzien zmieniam rodzine i jestem megaszczesciara, trafila mi sie rodzina Tajki, sa wspaniali i ogolnie bardzo sie ciesze. Jedynie przeraza mnie ponowne pakowanie mojego malego zycia w dwie walizki. To male przezycie, przyzna mi racje kazdy, kto musial decydowac miedzy misiem z dziecinstwa a bardzo ciepla pozyteczna praktyczna akuratna kurtka. Jesli pytacie, wybralam misia.
Po kilku dnaich budzenia sie bez glosu, ogolnie mocno pociagajaca (szkoda, ze nosem...) i jakas niemrawa, tak to swietne slowo, mam sie wreszcie lepiej i melancholie odganiam czym sie da. A uwierzcie, jest czym :).
Minelo Swieto Zmarlych, minely rozne rodzinne urodzinowe swieta, idzie Boze Narodzenie i kolejny rok, z tego co pamietam, juz 2009. Podziele sie refleksja, ze to byl CIEKAWY rok (tak, wiem, ze troche za wczesnie na noworoczne melancholie i rozmyslania, ale tu troche przyspieszone tempo...). W centrach handlowych kampania wyciagania pesos idzie cala para, wszedzie choineczki, balwanki, sniezynki, reniferki i wszystkie slodkie czerowo zielone zrzeczy, zwierzatka i slodycze, jakie tylko sobie wymarzysz. Robi sie milusio, nastrojowo, o sniegu lepiej zapomnijcie :).
Wczoraj obejrzalam film 'Crepúsculo', spowodowal we mnie male sciski w serce i jakies niewiadome nostalgie, ale wyszlo mi ogolnie na plus. Polecam, choc rozwoj akcji nie zadziwia, spokojnie mozna skupic sie na rzucaniu popcornu w niesforne dzieci lub cokolwiek innego, nie tracac watku. Oczywiscie mialam rozrywke, czy sluchac dialogow po angielsku czy czytac napisy po hiszpansku. Zdecydowanie czesciej konkurencje wygrywaly napisy.
W grudniowe dni nabiore rozpedu i mam nadzieje, ze nie wyhamuje przynajmniej do nastepnej zimy. Wszystko t oz powodu masy wycieczek, ktore mi sie szykuja. Juz niedlugo na poczatku miesiaca ruszamy razem wszyscy z calego Mexyku do Guanajuato, unaocznic sobie i moze nawet dotknac, czemu by nie, najbardziej malowniczych piramid tego kraju Aztekow. Juz w tydzien po tym wydarzeniu, 11stego smigamy po parku rozrywki Six Flags, trzymajcie kciuki za moje samopoczucie po kolejkach :). Tego samego dnia zaczynaja mi sie wakacje (ktore potrwaja d o19stego stycznia, przepraszam, musialam to wspomniec), wiec ruszam na tydzien do Toluci, z rodzina Rodriga, wesolego aktualnie mieszkanca przy Lazurowej w Lublinie. A potem kto wie...
Musze napisac, ze nauczylam sie usmiechac do nieznajomych, tanczyc ze staruszkami i nie tylko, probowac jesc chile, szybciorem podejmowac decyzje i zyc cala soba, dawac od siebie co tylko moge i cieszyc sie pelna para. Wielkie ogromne jedno szczescie. Polske jak narazie zostawiam mocno w tyle, nie przejmuje sie, bo wiem, ze sobie poradzimy ze swiatem.
Tym radosnym akcentem zostawiam was az do nastepnego napisania.