Powered By Blogger

czwartek, 22 października 2009

Zagraj mi znów nuty bez słów.

Cześć, co tu robicie?
Wróciłam, goniona podstępną wieprzową influenzą do Polski, a przymusem werbalizowania się, by nie oszaleć - do pisania. Taaak, wiwaty.
Nie narysuję barwnej obszernej ilustracji moich pierwszych tygodni tutaj, w skrócie siedziałam na takiej czerwonej karuzeli jak z dzieciństwa: hooop w górę i hyc, w dół. Styl życia godny Adamsów, pory dnia mi się zacierały, jako że przesypiałam upalne wtedy dni i żerowałam na własnej (tudzież każdej napotkanej) psychice. A teraz...rozejrzyjmy się; jest sombrero na ścianie, jest tequila czekająca lepszych dni, w pudełkach pod łóżkiem listy (niech leżą, to mniej boli...), na ścianie kilka pstrokatych zdjęć, skrawki pamiątkowych bransoletek w pośpiechu zdartych z przegubów przyjaciół, jest i odstający jesienny liść...ale nie o tym. Patrzę i nie wierzę, że to ja tam byłam, tyle przeżyłam, czuję jakbym obudziła się w swym łóżku, ale nie ze sobą w środku. A nie poznawać własnego odbicia w łazienkowym lustrze nie jest takie szałowe.
Mało słonecznie, ale co się dziwić, skoro zmarzłam w stopy :)
Nakładamy skarpetki już już, trzeba ludziom dać kilka słów miodem oblanych, słów, które porównam do słonych orzeszków w złocistomiodnej polewie. Powiem to co chcę na jeden z miliona intrygujących zagadnień tak, by powiedzieć i pogłaskać, nie zasłaniając słoności prawdy. Bo prawda może być słona. Dajmy na to taką Magdę: telepie się linią 26 przez całe miasto podsypiając na szybie, wraca do pustego wyziębionego domu, nawet kot nie fatyguje się do powitania. Samotność? Jej nie trzeba o niej mówić, puszczać smętnych piosenek o tęsknocie. Tu samotność weszła w mikrofibrę firanek, gwiżdże radośnie dziurkami czajnikowego nosa, zasypia na miękkiej poduszce obok kobiety i z nią wyłącza rano budzik w telefonie. Taka prawda nie jest gorzka jak czekolada Jedyna, jest słona. Słona, bo wie, że jej samotność jest konsekwencją jej wolnego wyboru sprzed lat. Ale zostawmy Magdę, dziękuję, możesz zejść ze sceny...
Coś, co wiemy doskonale i z czym musimy żyć - dzisiejsze słowo klucz - słona prawda, prawda tak konieczna że w oczy kole. Uwaga, zabawa indywidualna z monitorem: zastanów się czy i jak wiedziałeś/aś o skutkach swojej decyzji, wszystkimi za i przeciw, a mimo to nielogicznie brnąłeś? Jak z tym się żyje? Cóż, rewelacyjne co powiem to nie będzie - całkiem zwyczajnie. Ot, kolejna cegiełka na plecy. I siup, do przodu. Byle świadomie, byle szczerze, byle z obliczem :)
Ale bzdury. Przepraszam, musiałam.